Brytyjczycy mogli skorzystać z niespodziewanej okazji nabycia biletów na stadiony. Pustkami świeciły miejsca zarezerwowane dla narodowych komitetów olimpijskich...
Z tego niedopatrzenia musiało tłumaczyć się kilka osób, między innymi minister sportu – Jeremy Hunt, szefowa PR-u komitetu organizacyjnego, a także lord Sebastian Coe – przewodniczący komitetu organizacyjnego Igrzysk. 15 procent biletów przeznaczonych dla „rodziny olimpijskiej” zostało przekazanych do normalnej sprzedaży, a tam rozeszły się jak świeże bułeczki.
Brytyjskie media nie dają jednak spokoju organizatorom Igrzysk.
Po tym, jak zwerbowano wojsko do zabezpieczenia imprezy, wezwano je po raz drugi – tym razem w trybie pilnym żołnierze nie będący akurat na służbie musieli zapełnić trybuny po fiasku biletowym. Wraz z nimi na stadionach pojawili się uczniowie londyńskich szkół ze swoimi nauczycielami.
Szefowa PR-u nie zraża się i twierdzi, że komitet zrobił naprawdę dużo, zaś sytuacje z pustymi trybunami nie są regułą. Przy okazji biletowego fiaska na jaw wyszła działalność kilkunastu koników, którzy zostali aresztowani za nielegalne handlowanie podróbkami biletów kupowanych w internecie głównie przez zagranicznych kibiców.
Tym sposobem na trybunach przy okazji rozgrywek koszykówki pojawiło się nawet za dużo widzów.